poniedziałek, 23 lipca 2018

"Falcó"
Arturo Perez - Reverte

Wydawnictwo Znak
2018



                                                        








   Mi nombre es Falcó, Lorenzo Falcó.
 
  Znacie Jamesa Bonda? Oczywiście, wszyscy kojarzą najsłynniejszego agenta brytyjskiego wywiadu. Falcó to właśnie taki hiszpański Bond, z tą różnicą, że żaden z niego wielki patriota, działa głównie we własnym interesie, gdy mu się to opłaca. Gdzież on nie był? Z kim nie współpracował? Niejednego na tamten świat wyprawił. Ciemnych, brudnych spraw na koncie ma bez liku. Handel bronią, podejrzane powiązania, Meksykanie, Rosjanie, IRA, służby różnych krajów. Jedno wiadomo na pewno, mamy do czynienia z niebezpiecznym typem, choć o miłej, wzbudzającej zaufanie powierzchowności. Włada kilkoma językami, lubi drogie ubrania i angielskie papierosy. Jak na agenta przystało, ma ulubionego drinka o wdzięcznej nazwie hupa-hupa, a kobiety - rzecz jasna, same wchodzą mu do łóżka.

  Arturo Perez - Reverte, w prawdziwe wydarzenia historyczne wplótł barwną, przygodową opowieść, podszytą humorem, podaną z przymrużeniem oka. Lata trzydzieste, w Hiszpanii toczy się wojna domowa, a w tym kotle zdarzeń i rewolucyjnym szaleństwie, Falcó realizuje zadanie zlecone przez swoich mocodawców. Nieustraszony, przebiegły, bezwzględny i skuteczny, zawsze spadający na przysłowiowe „cztery łapy“. Choć podobno w przypadku kotów, to nie do końca prawda, jeśli o niego idzie - jak najbardziej.

  „Życie traktował jako fascynujące terytorium - strefę polowań na grubego zwierza, do którego dostęp był zarezerwowany dla nielicznych śmiałków gotowych ponieść ryzyko i zapłacić zań, kiedy przyjdzie pora, bez szemrania.[...] Takie życie wiązało się z natychmiastowymi nagrodami i być może straszliwymi karami, które czekały na swoją porę, ale te ostatnie były jeszcze zbyt daleko.“

  Książkę czyta się błyskawicznie i z uśmiechem. Szczególnie rozbawiły mnie męsko - damskie ekscesy bohatera i jego samouwielbienie. Przemyślenia Lorenza w tych kwestiach przyprawiały mnie o rechot, prawdziwy z niego macho. Podoba mi się dystans i ironia, którymi posługuje się Perez. Autor używa obrazowego, potoczystego języka, akcja jest płynna i wciągająca, a bohaterowie wyraziści. W skrócie - dobra rozrywka, lekka, przyjemna lektura, do połknięcia w parę godzin, choćby w podróży lub w długi, deszczowy wieczór.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz