"Cicho sza" Lisa Scottoline
Prószyński i S-ka
wyd. 2015
wyd. 2015
„Cicho sza" to kolejna odsłona twórczości Lisy Scottoline wydana w ramach klubu „Kobiety to czytają" i po raz wtóry moje spotkanie z książką tej autorki mogę zaliczyć do udanych, ale po kolei. Jake Buckman to mąż i ojciec w średnim wieku jakich wielu, główną jego troską są nie najlepsze relacje z nastoletnim synem, więc stara się jak może je naprawić. Łatwo nie jest, bo zbiera żniwo wielu lat, gdy skupiony był głównie na swoich problemach i pracy, zaniedbał jedynka, nie poświęcając mu tyle czasu i uwagi ile powinien. Sytuacja banalna, ale to nie koniec, a jedynie wstęp do historii, która niespodziewanie przybiera bardzo dramatyczny przebieg. O ironio, właśnie wtedy, gdy pojawia się nieśmiałe światełko w tunelu, szansa na nawiązanie porozumienia między ojcem i synem, dochodzi do wypadku, który zmienia ich życie w sposób, o jakim najpewniej nie śniło im się nawet w najczarniejszych snach.
Od tej pory nic już nie jest takie samo.
Jak daleko można się posunąć chcąc chronić bliskich? Czy można usprawiedliwić przestępstwo? Jak to się dzieje, że człowiek dobry i przyzwoity robi coś bardzo złego, wierząc, że to jedyna słuszna droga, a potem brnie w to jeszcze głębiej, bez opamiętania?
Historia jest prawie jak u Hitchcocka, najpierw trzęsienie ziemi, a potem jest tylko gorzej, ciśnienie rośnie, atmosfera się zagęszcza. Autorka zadbała, aby bohaterowie targani wyrzutami sumienia i strachem, co przyniesie jutro, nie mogli spać spokojnie, a czytelnik ani przez chwilę się nie nudził i nie brakowało mu emocji. Fatalny zbieg okoliczności, ułamki sekund, wręcz oka mgnienie, błędna decyzja i wszystko odwraca się do góry nogami. Nie sposób wyjść ze zdziwienia jakie to proste, jak cienka jest ta linia i człowiek nagle staje po drugiej, złej stronie mocy. To co było przedtem, codzienność ze zwykłymi problemami jawi się teraz niemal jako sielanka, do której się tęskni, a która została utracona bezpowrotnie, tego już nie ma. Teraźniejszość jest już tylko niekończącym się koszmarem. Tajemnica, która uruchamia lawinę kłamstw i szaleńczych działań staje się destrukcyjna dla tych, których z założenia miała chronić. Powtarzane jak mantra „gdybym postąpił inaczej“ niczego nie może zmienić, nie można cofnąć czasu i odwrócić biegu zdarzeń, jest tylko przytłaczająca rzeczywistość, dławiące poczucie winy i lęk, którym Jake musi stawić czoła, by walczyć o swoją rodzinę, o dobro syna i wyjście z tej patowej sytuacji obronną ręką.
Książkę czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, ze sporą dawką napięcia i dramatycznych zwrotów akcji. Scottoline podrzuca kolejne kamyczki, grudy, w końcu kłody pod nogi swoim bohaterom nie dając im wytchnienia i tak też pochłania się tę opowieść, jednym tchem. Przyznam, że mniej wciągnęły mnie same relacje ojciec - syn, które były dość oczywiste, zdecydowanie bardziej stosunki rodzinne, bo jest tu też postać Pam - matki, żony, która w moim odczuciu jest bardzo ciekawą i kluczową postacią, silną osobowością, wstawioną na piedestał, kreowaną na wzór moralności i niemal ideał - a one przecież nie istnieją. Natomiast bez wątpienia ma ogromny wpływ na Jake’a i Ryan’a, to kim jest i jaka jest, właściwie w pewnym sensie determinuje ich postępowanie, jest dla nich punktem odniesienia. Jednak najbardziej zaintrygowała mnie sytuacja samego Jake’a, człowieka, który znalazł się w potrzasku, miotającego się od ściany do ściany, gdy nie ma dobrej drogi wyjścia, każde rozwiązanie niesie ze sobą negatywne skutki, mniejsze lub większe, ale jednak, z niekłamanym zainteresowaniem śledziłam jego poczynania. Lisa Scottoline mnie nie zawiodła, cokolwiek by nie mówić, ona wie jak to się robi. Znakomicie potrafi rozwijać akcję w taki sposób, by wciągnąć czytelnika całkowicie do przedstawionego świata, umiejętnie przeplata wątki i żongluje emocjami, zarówno bohaterów, jak i odbiorcy. Nawet jeśli intuicyjnie lub na drodze dedukcji można momentami wysnuć pewne przypuszczenia, co do kierunku fabuły, jest pewnym że ona dorzuci garść detali, zamiesza i wszystko solidnie skomplikuje, wyprowadzając czytelnika w pole, tak snując opowieść, by po drodze do rozwikłania całej intrygi nie zakradło się znużenie. Z czystym sumieniem mogę książkę polecić, nie tylko kobietom.
Od tej pory nic już nie jest takie samo.
Jak daleko można się posunąć chcąc chronić bliskich? Czy można usprawiedliwić przestępstwo? Jak to się dzieje, że człowiek dobry i przyzwoity robi coś bardzo złego, wierząc, że to jedyna słuszna droga, a potem brnie w to jeszcze głębiej, bez opamiętania?
Historia jest prawie jak u Hitchcocka, najpierw trzęsienie ziemi, a potem jest tylko gorzej, ciśnienie rośnie, atmosfera się zagęszcza. Autorka zadbała, aby bohaterowie targani wyrzutami sumienia i strachem, co przyniesie jutro, nie mogli spać spokojnie, a czytelnik ani przez chwilę się nie nudził i nie brakowało mu emocji. Fatalny zbieg okoliczności, ułamki sekund, wręcz oka mgnienie, błędna decyzja i wszystko odwraca się do góry nogami. Nie sposób wyjść ze zdziwienia jakie to proste, jak cienka jest ta linia i człowiek nagle staje po drugiej, złej stronie mocy. To co było przedtem, codzienność ze zwykłymi problemami jawi się teraz niemal jako sielanka, do której się tęskni, a która została utracona bezpowrotnie, tego już nie ma. Teraźniejszość jest już tylko niekończącym się koszmarem. Tajemnica, która uruchamia lawinę kłamstw i szaleńczych działań staje się destrukcyjna dla tych, których z założenia miała chronić. Powtarzane jak mantra „gdybym postąpił inaczej“ niczego nie może zmienić, nie można cofnąć czasu i odwrócić biegu zdarzeń, jest tylko przytłaczająca rzeczywistość, dławiące poczucie winy i lęk, którym Jake musi stawić czoła, by walczyć o swoją rodzinę, o dobro syna i wyjście z tej patowej sytuacji obronną ręką.
Książkę czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, ze sporą dawką napięcia i dramatycznych zwrotów akcji. Scottoline podrzuca kolejne kamyczki, grudy, w końcu kłody pod nogi swoim bohaterom nie dając im wytchnienia i tak też pochłania się tę opowieść, jednym tchem. Przyznam, że mniej wciągnęły mnie same relacje ojciec - syn, które były dość oczywiste, zdecydowanie bardziej stosunki rodzinne, bo jest tu też postać Pam - matki, żony, która w moim odczuciu jest bardzo ciekawą i kluczową postacią, silną osobowością, wstawioną na piedestał, kreowaną na wzór moralności i niemal ideał - a one przecież nie istnieją. Natomiast bez wątpienia ma ogromny wpływ na Jake’a i Ryan’a, to kim jest i jaka jest, właściwie w pewnym sensie determinuje ich postępowanie, jest dla nich punktem odniesienia. Jednak najbardziej zaintrygowała mnie sytuacja samego Jake’a, człowieka, który znalazł się w potrzasku, miotającego się od ściany do ściany, gdy nie ma dobrej drogi wyjścia, każde rozwiązanie niesie ze sobą negatywne skutki, mniejsze lub większe, ale jednak, z niekłamanym zainteresowaniem śledziłam jego poczynania. Lisa Scottoline mnie nie zawiodła, cokolwiek by nie mówić, ona wie jak to się robi. Znakomicie potrafi rozwijać akcję w taki sposób, by wciągnąć czytelnika całkowicie do przedstawionego świata, umiejętnie przeplata wątki i żongluje emocjami, zarówno bohaterów, jak i odbiorcy. Nawet jeśli intuicyjnie lub na drodze dedukcji można momentami wysnuć pewne przypuszczenia, co do kierunku fabuły, jest pewnym że ona dorzuci garść detali, zamiesza i wszystko solidnie skomplikuje, wyprowadzając czytelnika w pole, tak snując opowieść, by po drodze do rozwikłania całej intrygi nie zakradło się znużenie. Z czystym sumieniem mogę książkę polecić, nie tylko kobietom.