piątek, 30 stycznia 2015

"Cicho sza" Lisa Scottoline
Prószyński i S-ka
wyd. 2015




 „Cicho sza" to kolejna odsłona twórczości Lisy Scottoline wydana w ramach klubu „Kobiety to czytają" i po raz wtóry moje spotkanie z książką tej autorki mogę zaliczyć do udanych, ale po kolei. Jake Buckman to mąż i ojciec w średnim wieku jakich wielu, główną jego troską są nie najlepsze relacje z nastoletnim synem, więc stara się jak może je naprawić. Łatwo nie jest, bo zbiera żniwo wielu lat, gdy skupiony był głównie na swoich problemach i pracy, zaniedbał jedynka, nie poświęcając mu tyle czasu i uwagi ile powinien. Sytuacja banalna, ale to nie koniec, a jedynie wstęp do historii, która niespodziewanie przybiera bardzo dramatyczny przebieg. O ironio, właśnie wtedy, gdy pojawia się nieśmiałe światełko w tunelu, szansa na nawiązanie porozumienia między ojcem i synem, dochodzi do wypadku, który zmienia ich życie w sposób, o jakim najpewniej nie śniło im się nawet w najczarniejszych snach.
Od tej pory nic już nie jest takie samo.
Jak daleko można się posunąć chcąc chronić bliskich? Czy można usprawiedliwić przestępstwo? Jak to się dzieje, że człowiek dobry i przyzwoity robi coś bardzo złego,  wierząc, że to jedyna słuszna droga, a potem brnie w to jeszcze głębiej, bez opamiętania?
Historia jest prawie jak u Hitchcocka, najpierw trzęsienie ziemi, a potem jest tylko gorzej, ciśnienie rośnie, atmosfera się zagęszcza. Autorka zadbała, aby bohaterowie targani wyrzutami sumienia i strachem, co przyniesie jutro, nie mogli spać spokojnie, a czytelnik ani przez chwilę się nie nudził i nie brakowało mu emocji. Fatalny zbieg okoliczności, ułamki sekund, wręcz oka mgnienie, błędna decyzja i wszystko odwraca się do góry nogami. Nie sposób wyjść ze zdziwienia jakie to proste, jak cienka jest ta linia i człowiek nagle staje po drugiej, złej stronie mocy. To co było przedtem, codzienność ze zwykłymi problemami jawi się teraz niemal jako sielanka, do której się tęskni, a która została utracona bezpowrotnie, tego już nie ma. Teraźniejszość jest już tylko niekończącym się koszmarem. Tajemnica, która uruchamia lawinę kłamstw i szaleńczych działań staje się destrukcyjna dla tych, których z założenia miała chronić. Powtarzane jak mantra „gdybym postąpił inaczej“ niczego nie może zmienić, nie można cofnąć czasu i odwrócić biegu zdarzeń, jest tylko przytłaczająca rzeczywistość, dławiące poczucie winy i lęk, którym Jake musi stawić czoła, by walczyć o swoją rodzinę, o dobro syna i wyjście z tej patowej sytuacji obronną ręką.

  Książkę czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, ze sporą dawką napięcia i dramatycznych zwrotów akcji. Scottoline podrzuca kolejne kamyczki, grudy, w końcu kłody pod nogi swoim bohaterom nie dając im wytchnienia i tak też pochłania się tę opowieść, jednym tchem. Przyznam, że mniej wciągnęły mnie same relacje ojciec - syn, które były dość oczywiste, zdecydowanie bardziej stosunki rodzinne, bo jest tu też postać Pam - matki, żony, która w moim odczuciu jest bardzo ciekawą i kluczową postacią, silną osobowością, wstawioną na piedestał, kreowaną na wzór moralności i niemal ideał - a one przecież nie istnieją. Natomiast bez wątpienia ma ogromny wpływ na Jake’a i Ryan’a, to kim jest i jaka jest, właściwie w pewnym sensie determinuje ich postępowanie, jest dla nich punktem odniesienia. Jednak najbardziej zaintrygowała mnie sytuacja samego Jake’a, człowieka, który znalazł się w potrzasku, miotającego się od ściany do ściany, gdy nie ma dobrej drogi wyjścia, każde rozwiązanie niesie ze sobą negatywne skutki, mniejsze lub większe, ale jednak, z niekłamanym zainteresowaniem śledziłam jego poczynania. Lisa Scottoline mnie nie zawiodła, cokolwiek by nie mówić, ona wie jak to się robi. Znakomicie potrafi rozwijać akcję w taki sposób, by wciągnąć czytelnika całkowicie do przedstawionego świata, umiejętnie przeplata wątki i żongluje emocjami, zarówno bohaterów, jak i odbiorcy. Nawet jeśli intuicyjnie lub na drodze dedukcji można momentami wysnuć pewne przypuszczenia, co do kierunku fabuły, jest pewnym że ona dorzuci garść detali, zamiesza i wszystko solidnie skomplikuje, wyprowadzając czytelnika w pole, tak snując opowieść, by po drodze do rozwikłania całej intrygi nie zakradło się znużenie. Z czystym sumieniem mogę książkę polecić, nie tylko kobietom.