piątek, 10 października 2014

"Miasto z lodu" Małgorzata Warda
Prószyński i S-ka
Wyd.2014







  Nowe miejsce, nowy początek i nowe, lepsze życie... ale czy to się może udać?

  „Miasto z lodu“ pierwsza powieść polskiej autorki - Małgorzaty Wardy -  wydana w ramach klubu „Kobiety to czytają", to historia matki i córki, w drodze, szukających swojego miejsca na ziemi, ale też ścieżek pomiędzy sobą. Takich, które mogłyby im pomóc lepiej się poznać, zrozumieć i zbliżyć do siebie... Jednak to nie może być łatwe w sytuacji, gdy rodzicielka, wcześniej nieczęsto obecna, pojawia się w życiu swojego nastoletniego dziecka i chce, by od teraz zaczęły być prawdziwą rodziną, tak po prostu. A staje się jeszcze trudniejszym, gdy jednocześnie sama zmaga się z własnymi demonami - ciężką chorobą psychiczną. Trudno powiedzieć, że się nie stara, ale też trzeba przyznać, że popełnia sporo błędów, sprawia wrażenie osoby pogubionej, niezbyt odpowiedzialnej, w moim odczuciu też nieco egoistycznej i próżnej. Trzynastoletnia Agata tęskni za poczuciem bezpieczeństwa i normalnym domem, zamiast tego dostaje ciągłą wędrówkę oraz huśtawkę emocjonalną. Dziewczynka nie może liczyć na żadne wsparcie, role w jej relacji z matką są całkowicie odwrócone, to ona musi stać się dorosłą i dźwigać na barkach zarówno ciężar swoich młodzieńczych problemów, jak i kryzysów Teresy, opiekować się nią. Potrzeba bliskości i zachwyt wobec matki - takiej jaką jest, gdy jest dobrze - mieszają się z dezorientacją i niewypowiedzianym, ciągłym lękiem o to, czy czasem choroba nie powraca? Czy ona  bierze leki? Czy jej chwilowe zamyślenie i pusty, nieobecny wzrok znów oznacza to najgorsze? Żyje właściwie w ciągłym napięciu, stara się radzić sobie jak potrafi najlepiej, choć przecież ciągle jest tylko dzieckiem, przerażonym i osamotnionym, zaskakująco dojrzałym i odpowiedzialnym, jak na swój wiek. Miejsce, w którym zamieszkują niestety nie stwarza najlepszych warunków do tego, by obie mogły odzyskać równowagę i spokój. Górska miejscowość, choć piękna jak z obrazka, nie przyjmuje ich gościnnie, rzeczywistość nie jest wcale kolorowa,  zupełnie nie przystaje do marzeń i nadziei, z którymi przyjechały. Wokół nie ma nikogo, kto wyciągnąłby do nich bezinteresownie pomocną dłoń, czy okazał cień życzliwości. Choć ludzi jest wielu, ludzkich odruchów brakuje - tytułowe „miasto z lodu“ - takie, w którym na próżno szukać zrozumienia i empatii, ale za to nie brakuje zawiści, plotek i wrogich gestów. Otoczenie nie kryje swojej dezaprobaty i nieufności, a atmosfera wokół nich jest coraz trudniejsza do zniesienia...

  Podczas czytania „Miasta z lodu“ momentami autentycznie człowiekowi robi się zimno i ciarki chodzą po plecach. Nie wiem, czy jest to bardziej zasługa sugestywnych opisów zimowego krajobrazu, czy nieprzyjaznej, mrocznej atmosfery miasta, skomplikowanych relacji między ludźmi i dramatu jaki się tam  rozgrywa. Może jedno i drugie. Nie jest to lektura lekka i przyjemna, raczej jedna z tych, które budzą skrajne emocje, dają do myślenia i nie ulatują w niepamięć wraz z jej odłożeniem na półkę. Pokazuje życie bez lukru, takim jakim ono nierzadko bywa, a jakim wolimy go nie widzieć. Boleśnie obnaża ciemną stronę ludzkiej natury, brak wrażliwości, obojętność i zwykłą podłość. To też przejmujący opis zmagań ludzi cierpiących na choroby psychiczne, piekła jakie przechodzą oni sami i ich bliscy, tego jak dalece ten fakt odciska piętno na całym ich życiu. Jak potwornie trudną potrafi uczynić zwykłą codzienność, burząc każdy, najmniejszy, misternie budowany przyczółek normalności, niwecząc wszelkie próby wyjścia na prostą i stawiając człowieka wobec sytuacji na granicy wytrzymałości. Jednocześnie są w tej walce całkowicie osamotnieni. Czy miasta z lodu naprawdę istnieją? Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest ich nawet bardzo wiele, ale z całą pewnością nie śnieg i nie największe, choćby arktyczne mrozy je takimi czynią, a sami ludzie, odgradzając się od innych murem nienawiści i zobojętnienia. Pierwsza powieść polskiej autorki w klubie „Kobiety to czytają“, to naprawdę mocne wejście i przyznam, że z dużym czytelniczym apetytem wyglądam kolejnych. Na pewno też sięgnę po inne książki Małgorzaty Wardy, których dotąd nie miałam okazji przeczytać. Po tym pierwszym, udanym zetknięciu z jej twórczością, mam wrażenie, że naprawdę warto to nadrobić. „Miasto z lodu“ mogę z czystym sumieniem polecić, po prostu trzeba to przeczytać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz